niedziela, 28 marca 2010

27-28.03.2010

wczoraj było i minęło ale działo się dużo-naprawdę dużo dość nieprzewidzianych rzeczy-ale może dlatego było ciekawiej.wstałem ok 7 wypiłem herbatę zjadłem umyłem się i poszedłem do Wierzbicy na przystanek(tzn pojechałem rowerem) ok 9 był autobus i ok 9.20. bylem w chelmie. trochę czasu zatrzymywałem stopa(na bilet by wystarczyło i tak w jedno stronę a po za tym autobusem pewnie bym się mocno spóźnił)i zatrzymali się jacyś goście(byli mocno pijani ale za to szybko jechali wiec wcześnie bylem w lublinie-ok 10.20). W lublinie zapytałem się kilku osób o akademicka aż wreszcie(po kilkunastu minutach autobusem i następnych kilku na piechotę) doszlem do uniwersytetu przyrodniczego ale okazało się ze tam nikt nie wie o NLP- no ale dzięki swojej wytrwałości i konsekwencji trafiłem w odpowiednie miejsce(swoja droga miało być oznakowane czy przynajmniej jakieś ogłoszenia-no dobrze znalazłem jedno ale nie pisało na nim w której sali). co do szkolenia to na początku był problem czy mnie wpuszcza bo ten który zbierał pieniądze nie znal Sebastiana ale wszystko się okazało jak zobaczyłem się z prowadzącym.co do samego szkolenia wyglądało to mniej więcej tak jak na studiach tzn 1,5 godziny nawijki(trochę sensownej trochę bezsensownej) i 10 minut przerwy.Prezentacja była właściwie dość ciekawa chociaz dużo w tym było jakiejś bezsensownej filozofii(chociaz w niektórych sprawach muszę mu przyznać racje jak np ocenianie na podstawie siebie czy iluzja pieniędzy-tylko łatwo powiedzieć bogatemu). Co do niego samego to zrobił na mnie średnio dobre wrażenie tzn no gość właściwie ok tylko wyskakuje z jakimiś tekstami które chyba tylko filozof by zrozumiał(swoja droga on studiuje filozofie wiec widać z kad ma te teksty).PO za tym właściwie ok wszystko.Teraz tak czy mi to w czymś pomogło- w pewnym sensie tak bo wiem jak łatwiej panować nad swoimi myślami ale na drugie jakoś nie do końca wierze w ta technikę kasowania myśli i wogule jakichś cudotwórców niby. Zajęcia z NLP były dość długie tzn trwało to do ok 19 wiec efektem było to ze nie zdążyłem na autobus(swoja droga pożyczyłem 5 zł od Trenera bo nie miałem na bilet) do chelma wiec pojechałem do lecznej(próbowałem zagadać do jakiejś-swoja droga dość brzydkiej-panienki ale jakoś nie miała ochoty widocznie wiec nic z tego nie wyszło).Później w lecznej nie było żadnego autobusu(było ok 21.30) wiec zatrzymywałem stopa do momentu aż zatrzymała się pielgrzymka z Wąwolnicy)i takim sposobem zajechałem do cycowa. Z cycowa niestety już nie miałem takiego szczęścia wiec musiałem 15 km do Wierzbicy przejść na piechotę(konieczność nikt się nie chciał zatrzymać). Myślałem O Marlenie i o kilku innych sprawach(tzn mimo ze minęło ona dalej siedzi w moich myślach-mityzacja a po za tym potrzeba bliskości).Do Wierzbicy doszlem ok 1.Jeszcze kilka minut i bylem w domu.Wyjaśniłem mamie sytuacje i zasnelem prawie od razu.
co do dzisiaj to właściwie nic szczególnie ciekawego się nie działo. Część dnia bylem w domu i się uczyłem angielskiego(tym razem innym system tzn same słówka bo tłumaczenie wszystkiego nie ma większego sensu) a później pojechałem do stulna aby zobaczyć Julkę(niekoniecznie jako dziewczyna-chociaz muszę przyznać ze ona mi się bardzo podoba) ale okazało się ze jest na kursie w kopalni w Bogdance(Łęczna) wiec wróciłem do domu(przy okazji bylem w Sawinie na cmentarzu).Później już nic szczególnie ciekawego się nie działo po za tym ze byli u nas Okońscy tzn do mamy.Na tym kończę dzisiaj.jutro Rano pojadę do chelma do pracy(ok 8)po za tym odbiorę swoje pieniądze które tam zarobiłem. Jutro będzie bardzo piękny dzień:). tak:).uśmiechnij się:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz